poniedziałek, 31 maja 2010

Ryszard Milczewski - Bruno


Trzy miesiące cybermarazmu najwyższy czas wypierdzieć. Najbardziej wyuzdana pora roku zaatakowała, żywioły też wysłały swoją najdzielniejszą wojowniczkę, znacząca część światunia runęła z hukiem (sam w sobie dźwięk - niczego sobie) , ze zgliszczy wystaje trzmielina, zatrwian, zawciąg i smagliczka, czas je podlać i nawieźć, poszukać zacnej miejscówki pod nowe flance i siew. Śmiesznym samemu sobie wydałbym się w obecnych dookolnych okolicznościach, nie ciepnąwszy czymś w ten notatniczek. Tym bardziej będąc sprowokowany upokorzeniem wynikającym z niewiedzy i mojej głębokiej ignorancji w poniżej wypuszczonym temacie. Przetrwał Wojaczek, Stachurę znamy w tę i nazad i nazad i nazad po stokroć, a o Milczewskim milczymy. A bajka i czas te same. Jedynie flow inny, wygięty jeszcze mocniej w stronę nieokiełznania myśli, wolności skojarzeń, czasem nawet dada i surrealizmu.
W mordę i nożem temu, co nad poezją Bruna chociażby nie przystanie, zdecydowanie nie są to wiersze nudą własną skłaniające do ignorancji, choć fakt - da się nie lubić, można je wręcz znienawidzić. Piszący za komuny Milczewski nie doczekał się jednak aplauzu, ani też luty w pysk od PRL-owskiej cenzury - czytany z nabożeństwem przez polskich freaków i hipsterów, bawił, zachwycał i podkurwiał jedynie na marginesie polskiej poezji psychodelicznej. Jak dla mnie - Wulkan, Gejzer, Koktail-Nie-Mołotowa-A-Jednak-W-Pizdu-Wybuchowy-Skurwiel. A przecież władza ludowa mogłaby się zajebiście na nim lansować, jego cefałka jest po prostu niesamowita. Otóż:

Jego pierwszą sezonową pracą było stanowisko fermentatora w Wytwórni Tytoniu w Grudziądzu. Później był agronomem w Rywałdzie i ogrodnikiem-kwiaciarzem w Krakowie. Następnie został instruktorem poradnictwa żywieniowego w mleczarni w Lipnie. Kolejny zawód Bruna to inspektor plantacyjny w Centrali Nasiennej w Grudziądzu. Ponownie zmienił pracę - został kierownikiem Powiatowej Poradni Instrukcyjno-Metodycznej Pracy Kulturalno-Oświatowej. Działał również w Kółkach Rolniczych w Grudziądzu. Potem przeniósł się do Zakładów Mięsnych w Grudziądzu, gdzie pracował jako klasyfikator żywca. Po dość długim okresie bezczynności na nowo znalazł pracę, tym razem w cukrowni "Mełno" koło Grudziądza. Zacieśnił kontakty z redakcją "Faktów" - wkrótce został etatowym pracownikiem tego pisma.[1]
Wczuwszy się niemożebnie, dziwię się małomiasteczkowym aparatczykom - spierdolili dokumentnie możliwość grubego lansu:)

Ale do Rzeczy:
Skoro wiosna chcę się wręcz napierdalać, to jako pierwszy - wiersz miłosny.


* * *

Ja do pani będę szył
W błotach jako ostrożeń
Albo jak pani woli marek
Szerokolistny — ale zawsze
Wyniośle — —
A szyć to pani wie jak?
Czym się da — ale stale
I wszędzie i na wszystkich
Wysokościach — może być
Błędnych — —
Będę szył i nici przeciągał
Od pięty po głowę — chyba gdzieś
Malowaną — —
Tak aby panią wpajęczyć
W wyobraźnię smolną
Albo też w samego diabła - —
Lubię gdy kobiecie
Wyrastają kopyta i rogi



Smakuje? Jedziemy dalej.



* * *

Umyć psy obnarządzić klacze
Zrzędzący kot przed myszą upadł
Bezklask w trzcinach u komina swąd
Anioł na szczudłach przedpogodę milczy
Za oknami mżymży śpiewają liście - -
Wilk psa się nie boi tylko tego szczekania
Zaś chruściel wiatru bo mu kurczy piczkę
Oko wytrzeszcz a zaraz w nim piasek
Duże A - a najwytrawniejszy bąk od ucha odskoczy
Stale w rozjazdach - babimosty świecia
Bo na co czekać w szczawiach kiedy trąca nów
Na horyzoncie chochoł - bardzo polski
Powyginała mu kości wojna i natura plastyczka
Obym się nadawał do stawiania murów cieni
W taki upał tylko włosy wyrywać z cebulami - -
Jesteś mi najbliżej gdy ciebie nie ma
I co mam tobie jeszcze donieść?



Poboki

W Pobokach - biało
Baby zgięte w łokciach
Owocem kaczki dźgają
Juchę w krużach warzą
Na kiełbasę czarną

Weselni przyjdą goście
Lasem piaskiem grochem
Smarować grzdyle łojem
I ze szklanic jurnych
Bimber wstrzemięźliwie chuchać

Zamuzykuje Bartłomieja kwartet
Pęknie ślubnym w oku wianek
Za dużo wojen było już
Byśmy byli bez nerwów:
Zaśpiewa teść dyszkantem




droga


Zdechł pies
Nie ostudził dnia
Śmierć swą
Na słońcu opala

Drogę do wsi
Rozdziera muzyka
Zapitych gardeł

W rowie
Jak kawał drewna
Leży człowiek
Z nożem pod łopatką

Jemioła
Jak magiczne oko
Mruga

Na czerwonym nożu
Rozmodlił się kruk




Kalinkowe z córeczką rozmówki
(lingwistyka rodzinna)


Takie malulkie - lilak biały
Śnieguliczka - międzyrzecz - milczewska słowica
Mlekiem mówi - o! - palcem mówi
Jak głupczyc stoję - myśliboru głóg

Pojedziemy dada - w międzylasu rybnik
Pojedziemy dada - w ostrołęgów żar
Suka mufka - marnotrawne słowa - sęk
Gibas w przód, Gibas w tył - stęk...

Takie malulkie - lelek świętolubny
Żółtlica - goleniów - milczewska okolica
Jabłko pogody - klekle - bocianów strop
Jak złotoryj szczerzę zęba wykrot

Pojedziemy dada - w wilczych lasków lubsk
Pojedziemy dada - w zakopany bielsk
Synek - świerzbi świerzbi - drap drap drap
Żona - boli boli - cierp cierp cierp.



* * *
Gdy tańczyć z nią miał - o, wciornaści
To on milczkiem dziędzierżawę skubał
I gwiazdnicę - w kwiczołach cały
Jakby w zapiwku dostał siekierą okraszony pień
A gdy w nim zamrugany do łez - nawrot
Kurcze blade - krzyknął - jak targaniec skoczył:
Odyńcem tu kaczałą tam a podkową w pobok - -
Za skocznie chyba - na krzaku bo rozpięty jest
Jak kutas teraz - odtańcowany do cna
Z dziupelką nawiści i rosy - żyw jeszcze
Ale już jakby w jej oczach nóż wypatrzył

1) http://pl.wikipedia.org/wiki/Ryszard_Milczewski-Bruno


o Brunie dzie in dzie:

- silva rerum
- wikipedia
- pobocza