sobota, 18 czerwca 2011

wskrzeszanie (próba)

Wszelkie archetypiczne babcie w wieku od 15 do tylu, ile się tylko lat da przeżyć, po stokroć zdrowia sobie życzą. Bo jak jest zdrowie to i wszystko insze dobre wokół zdrowia wyrośnie. Ja już zdrowie przegrałem, nie dla mnie nieból i organy sprawne jak Tissot. Ja sobie życzę Czasu co niemiara. Mam prawo, myślę. Koniec końców przed chwilą jakieś tam moje kolejne urodziny, imieniny minęły, więc mam, myślę, prawo. Nie Czasu w przód, żeby Go krok po kroku z zamglonej przyszłości po kawałeczkach wyławiać, wysupływać, tudzież doń docierać, ale takiego TERAZ rozszerzenia, żeby to TERAZ wieczne, nieskończone napuchło, roztyło się i wielce spasłym łapskiem pierdolnęło mi liścia. Jakaś tego namiastka się chyba wydarzyła, skoro wybudzam z komy to moje nieszczęsne wirtualne dziecko. Willkommen więc ponownie, Panie, Panowie i Hermafrodyci. Całkiem możliwe, że reanimacja się uda (choć ręki, nogi, fiuta nie dałbym sobie za to uciąć). Yo.