piątek, 17 grudnia 2010

i drzewa mają oczy, guzy, wągry i serca, a romanesco kalafior upadł mi i z wyrzutem łypie na mnie spod biurka


wychynąć z betów, kołtunów, farfocli,
wysunąć się, wykaraskać, wynieść samego siebie...
(wówczas chyba łokcie, tak! łokcie
musiałyby mieć organ w rodzaju nibynóżek.
Czynność mogłyby także ułatwić
kółka wszczepione w pośladki)
...z okopu, wyłbić się z rowu,
zacharczeć i powiukać
i wysunąć język
i śpiące, ciepłe ciało
smakować (kwaskowe/słone/słodkie?).
Sssmakować.

przypuszczam, że to był ten moment, kiedy ona tak stała i się gapiła - najpierw na guzowate łokcie, kolana platanów, na tę ich zdartą, trędowatą korę i wszystkie gule, wypusty, spojenia. Potem na brzozy, na szare i czarne oczy łypiące bezczelnie z kory; ba! tego się nie da nie dostrzec - okokształtna czerń wyłazi spod bladej kory jak wyrzut i jest! JEST! A ja gapiłem się na wariatkę i powinienem odnaleźć w jej spojrzeniu, patrzeniu, oglądaniu, jakąś nieuchronność, zapowiedź cięcia, wróżbę nieuniknionego końca tej niekiedy nudnawej, lecz przecież całkiem przyjemnej, sympatycznej stagnacji, rozmglenia, rozdymienia, a w końcu rozkładu i NAGLE nadejścia Tułaczki - pod tyloma względami - chamskiej i radykalnej - apage spokoju ducha!, apage zen!, już nigdy, no może, może jeszcze kiedyś, lecz póki co paliwem mi będzie rozkoszny niepokój.

Kocham Cię, kocham Cię, kocham - obsesyjna mantra*.
Od jakichś ęciu lat ta fraza ejakuluje w Jej stronę jak lustrzany anagram nazwy deweloperskiej firmy Ataner skierowany wprost w egołechtaczkę żony jej właściciela. Albo jak każda z hipertrendywyjebanych linek siekierkowskiej Pryczy, nazwanej mostem tylko dlatego (i, jakby nie było, jest to do kurwy nędzy wystarczający powód), że łączy oba brzegi największej, polskiej rzeki - pulsuje targana palpitacją, zawałami, sforą wyrzutów i stadem podawań w wątpliwość.

I nagle sam się łapię na ścieleniu barykad. I chociaż nie ma cycków jak wolność Delacroix, to wiedzie mnie i wiezie na pohybel, na świeżuteńkie, miękkie barykady.

I całe życie razem
te czarne końcówki z bananów, co to raka, kiedy byliśmy mali, miały powodować,
scyzorykiem odkrawać;
koty przydrożne łapać, na spadochronach z podartych prześcieradeł ciotki,
z dachu stodoły wuja, swobodnie puszczać;
kawałki ciasta z pomiędzy rodzynek wyjadać;
genitaliami nawzajem, jakby nasze były, się bawić
BĘDZIEMY?

trwonić i szastać,
potem znowu trwonić
jurni i zdrowi, gotowi i chętni
BĘDZIEMY?


A na koniec (TEN koniec) pęknąć ze śmiechu i w ostatnim spazmie percepcji obserwować rozpryskujące się po okolicy fragmenty własnego ciała.




*Marcin Świetlicki Kochanie
fot. NN (Creative Commons License)

8 komentarzy:

  1. mniam, siorb, i dźwięk rozrzucania kosteczek, które zostały po smakowicie poobgryzanych i powysysanych zdaniach. pyszności.

    szlag, to da się jeszcze ładnie pisać o miłości, bez tego całego arsenału błyskotek, atłasów i ciumkań (ja nie potrafię), takiej rozpiętej między drobiazgiem a totalem (o to w miłości chodzi z grubsza, czy nie?). Ładna ta ejakulacja kochamcię-nia z wątpliwości. W ogóle zajebistości i pycha.

    Offtop. Ale - ja do dzisiaj byłam pewna, że te końcówki bananów powodują raka, jakoś się wrastają toksycznie. To już nieaktualne? Czy powodują tylko dzieciom? Czy fakt jest faktem? (idę googlać) Aha i w związku z tym - czy można patrzeć na spawanie?

    OdpowiedzUsuń
  2. ad. bananów: google mówi: nie rak, w ogóle nie. ale pasożyt. albo trucizna. albo kolec, co rozcina wnętrzności. pasożyt też zresztą rozcina. więc vox populi mówi, żeby odcinać, ale nie wiadomo po co, na co i przeciwko czemu.

    urban legend, znaczy się. albo siła szatańska (tfu, tfu).

    OdpowiedzUsuń
  3. Na spawanie można patrzeć, aż Cię oczy rozbolą, oprócz owego bólu nic złego Ci się nie przydarzy:) A czarne końcówki bananów... Obawiam się, że zdrowe pewnie nie są, ale rakotwórcze też nie;) Thx 4 cmnt, yo:)

    OdpowiedzUsuń
  4. o, się minęliśmy, no to o bachajach wiesz więcej niźli ja:)

    OdpowiedzUsuń
  5. maga drążąca17 grudnia 2010 15:54

    hm. a czy można w związku z tym patrzeć na spawaną czarną końcówkę banana? (dobra. już się zamykam).

    OdpowiedzUsuń
  6. "szlag, to da się jeszcze ładnie pisać o miłości, bez tego całego arsenału błyskotek, atłasów i ciumkań (ja nie potrafię)" Potrafisz i to zdecydowanie lepiej ode mnie. Zresztą masz o wiele większą praktykę w pisaniu o miłości, ja to najczęściej o petach zaschniętych psich kupach piszę i czasem o tej anorektycznej, czarnej dziwce z kosą:)

    OdpowiedzUsuń
  7. pfff...cukrzacz. Ja piszę takie ładne, słitaśne, mięciutkie kawałki na sny dla miłych dziewczątek. A ty piszesz tak, że eksplozje idą od oczu do palców. Nawet jeśli zazwyczaj nie o miłości. Nie kokietuj ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. W świetlistym pniu energia zamknięta,
    Bogini Berkano w brzozie zaklęta,
    Opiera, otacza Ziemię jak święta
    Jej woń tak świeża jak młodziutka mięta
    Odbija światło w pełni księżyca
    Cienia nie tworzy
    Subtelna dziewica
    Drzewo kobiece z kobietą w tle
    A to dlatego że bóg tak chce....

    OdpowiedzUsuń