środa, 19 listopada 2008

ogrodniczy

Sklep ogrodniczy to prywatny park. Jestem tu stróżem. Sklep ogrodniczy to ekosystem. Na tyłach szaleją sroki i wróble, spacerują lisy, koty i gołębie. Wyrastają grzyby, dzikie konopie i pomidory. Jestem częścią tego ekosystemu. Sklep ogrodniczy to przychodnia florystyczna. Opiekunowie pacjentów siadają na krześle po drugiej stronie biurka i opowiadają o problemach zdrowotnych swoich podopiecznych. Wyjmują zaatakowane grzybem listki, gałązki opatulone mikropajęczynkami przędziorków. Jestem cierpliwym, uprzejmym doradcą, farmaceutą, lekarzem. Uśmiechnięci, wzbogaceni o ziarnko ezoterycznej wiedzy opiekunowie wychodzą, dzierżąc w dłoni odpowiedni specyfik, który uratuje życie ich ślicznym paprociom, świerkom, różanecznikom i azaliom. I dziękują. Szczerze. Sklep ogrodniczy to reality show. Wielki Brat obserwuje każdą jego część za pomocą komputera podłączonego do systemu malutkich kamer przemysłowych. Jednak zaszczytne miejsce gospodarza pokoju zwierzeń przypadło mnie. Wysłuchuję więc narzekań obolałych staruszek, historii sfrustrowanych mężczyzn w kryzysie wieku średniego, zwierzeń ekspedientek z okolicznych sklepików i opowieści 13-letniej Weroniki z sąsiedztwa, odwiedzającej mnie systematycznie, której ojciec hoduje lamy, strusie, pawie i wielbłąda. Sklep ogrodniczy to las. Silva rerum. W symbiozie żyją tu kiczowate flakony cmentarne i firmowe pompy elektryczne, smukłe i lśniące sekatory i tandetne opryskiwacze, nasiona pospolitych roślin i środki chwastobójcze, mogące unicestwić owe rośliny w ciągu doby. Pośród ogromnej ilości produktów odnajduję dziwaczne pułapki na krety, odstraszacze ultradźwiękami, zabawne nazwy, jak kardiospermum (sperma prosto z serducha!) czy miotłograbie. Sklep ogrodniczy to przytulna samotnia, gdy nieraz przez godzinę albo dwie nie pojawia się klient. Sklep ogrodniczy to czytelnia, słuchalnia i punkt obserwacyjny, z którego dane jest mi podpatrywać gigantyczną paletę różnorodnych, dziwacznych zachowań homo sapiens sapiens.

3 komentarze:

  1. jest też zaciszna palarnia, sklep z kostiumami (kosssmiczne wazony!), miejsce odwiedzin, czytelnia i miejsce, miejsce mistyczne zapewniające kontakt z ziemią (Ziemią), natura w pięciokilowych opakowaniach. a najcudniejsze są te kartony z egzotycznym sprzętem elektrycznym, których nikt nie chce i nikt nie oglądał i nikt o nie nie pytał od lat i naprawdę nie wiadomo czy one tam są jeszcze w ogóle czy umarły, albo wyjechały, albo w ogóle leży tam martwa kura albo przepis na masalę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniale porownanie ogrodniczego z "przychodnią lekarską" dla roslin :D Zobaczymy tylko czy lekarz dobry :)
    A przedmówczyni przypomniala mi niezapomniany smak indyjskich potraw :D

    OdpowiedzUsuń
  3. lekarz, Panie, Panowie i Hermafrodyci, wybitny!!! :-}

    OdpowiedzUsuń