niedziela, 8 sierpnia 2010

HAPPY PILLS. Krótka rozmowa z Natalią Fiedorczuk i Jackiem Kąkolewskim.

yanoshka: Jacku, bez obrazy, ale jeszcze jakieś trzy, cztery lata temu wyśmiałbym każdego, kto próbowałby mi wmówić, że Happy Pills na polskiej scenie muzycznej może jeszcze zrobić cokolwiek godnego uwagi. Z jednej strony nie wyobrażałem sobie Was bez dziewczęcej charyzmy Agi Morawskiej, z drugiej miałem wrażenie, że może po prostu Wam się nie chce, nie macie już tyle energii albo skupiliście się na innych projektach, odkładając HP ad acta. Aż tu nagle...?

Jacek Kąkolewski: Aż tu nagle energia się znalazła. Okazało się, że na dobrą sprawę wystarczy się skrzyknąć, oczywiście potrzebowaliśmy nowej wokalistki, nikt z nas nie wyobrażał sobie HP bez kobiecego wokalu. No i nie mogło być mowy, rzecz jasna, o odcinaniu kuponów. Na szczęście mieliśmy sporo pomysłów, Natalia dała nam swoistego kopa swoją wulkaniczną osobowością,
no i się potoczyło.

y.: Raczej wybuchło. Nie wiem na ile śledzicie recenzje w prasie...

Natalia Fiedorczuk: Zdarza nam się.

y.: Mam wrażenie, że dawno nie było tak oczekiwanego i oklaskiwanego powrotu na polskiej scenie alternatywnej. Nie czujecie się zagłaskani?

J.K.: Trochę przesadzasz, było całkiem sporo dystansu w wielu recenzjach. Wcale nie jest aż tak słodko, jak może się wydawać na pierwszy rzut oka.

N.F.: I tu nie chodzi tylko o prasę. Wiadomo, że fanom "starego" HP niełatwo było zaakceptować nową wokalistkę.

y.: Czyli można mówić o "starym" i "nowym" Happy Pills?

J.K.: Na pewno Natalia wniosła nową jakość do zespołu, no i minęło jednak te 9 lat. Można powiedzieć, że jesteśmy początkującym zespołem z dużą dyskografią.

y.: Nowa jakość... Świeży kwiat do starej butonierki?

J.K.: Brzmienie zespołu nie zmieniło się jakoś radykalnie, nie było żadnej stylistycznej rewolucji, ale mam nadzieję, że nie tylko osobowość i wokal Natalii, ale również nasze granie nie jest jakąś dźwiękową ramotą.

y.: A zdarza Ci się słuchać jeszcze czasem waszych starych nagrań?

J.K.: Raz na rok wracam do którejś ze starych płyt, ale nagrywanie bywa czynnością upiornie mozolną, więc zwyczajnie nie chce mi się zbyt często do tego wracać.

y.: Natalio, jesteś chyba jedną z najbardziej rozchwytywanych obecnie wokalistek, a co za tym idzie jedną z najbardziej zapracowanych. Już wcześniej był Orchid, Natalia & The Lowners, mnóstwo featuringów, teraz Happy Pills, świeżutka płyta, trasa koncertowa, dzisiaj Poznań, jutro Off Festiwal, itd. Dajesz radę?

N.F.: Póki co tak, mimo że ogromnie sobie cenię spokój i relaks z dobrą książką w dłoni. Myślę, że pomaga mi w tym dość twarde stąpanie po ziemi. Wolę chodzić niż pływać. To się zresztą przejawia również w fascynacjach literackich, filmowych.

y.: Literatura faktu i film dokumentalny?

N.F.: Bardzo lubię np. Kapuścińskiego, ale bez przesady, daleka jestem od tego typu gatunkowego czy estetycznego ograniczania się. Na pewno bardziej Tarkowsky, Antonioni niż Cronenberg czy Lynch.

y.: A poezja?

N.F.: Raczej jednak proza, jeżeli poezja to przede wszystkim jako część utworu muzycznego. Interesuje mnie tu i teraz, muzyka jako medium wraz z tekstem istnieje w jakimś "teraz" i w jakimś wyodrębnionym z przestrzeni "tu". Tekst zapisany traci pewną część przekazu poprzez utratę miejsca i czasu. Chociaż bardzo lubię np. Adama Wiedemanna - świetny poeta.

y.: Piszesz teksty do swoich piosenek. Próbowałaś kiedyś z czymś dłuższym? Jakaś proza?

N.F.: Chciałabym kiedyś napisać powieść. Zresztą kiedy miałam 18 lat prawie mi się to udało. To było coś w rodzaju autoterapii, wiesz, pełno jadu i żółci. Na szczęście, zanim skończyłam, dysk się spalił i tekst diabli wzięli.

y.: Na scenie jesteś bardzo ekspresyjna, dużo tańczysz, gestykulujesz, kładziesz się na scenę. Czujesz się trochę aktorką, performerką?

N.F.: To nie tak. Muzyka jest tak silnym medium, że to się wszystko dzieje instynktownie. Fajnie, że taka ekspresja sceniczna skraca dystans między wykonawcą a odbiorcą. A co do leżenia na scenie... Kładąc się w jakiś dziwny sposób odzyskuję kontrolę, dlatego kładę się np. wtedy, kiedy obawiam się, że zapomniałam tekstu.

y.: Natalio, Jacku, dzięki za rozmowę, do zobaczenia i przyjemności jutro na Offie.

Poznań, Meskalina, 3.08.2010r.


Natalia Fiedorczuk,
za łokciem Natalii - Jacek Kąkolewski.
fot. yanoshka


http://happypillsband.wordpress.com/

2 komentarze:

  1. Takąż mi pralinkę zaserwowałeś na dzień dobry! Smakowicie pozbyłeś się łupinki z tego pękatego laskowego. Trafny tekściuch.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przykro mi, Magdaleno, ale nie rozumiem żadnej z myśli, które próbowałaś przekazać w powyższym komentarzu.

    OdpowiedzUsuń