Jest dd, mm, rrrr, nad ranem i wrażenie: za-/odbezpieczam czas, a bitwa toczy się, rzecz jasna, bezustannie. Zdaje się - jestem na jawie. A jednak wszystko, co się wydarza, co wykonuję, dzieje się przez sen.

Z tym że to nie mój sen. Przypuszczalnie jej. Przez sen liżę jej pępek, dmucham w powieki, śmieję się, że chrapie. Czarne zwierzę przez okno którąś godzinę z rzędu smętnie wymiaukuje robale i gołębie. Umiaukuje się o nie.

Jest
bardzo kiepski kontrast i dokuczliwy przechył. Warto by było to wszystko jakoś złożyć, złączyć. Zreperować, przesunąć, ustawić na nowo?

1D, 2D, 3D – pomiędzy nimi
permanentna kłótnia, a nieskończoność łypie, więc jakoś się nie dziwię, że się tak pieklą, pękają, nerwowo kaszlą, chichoczą.

Z kątów, szczelin, spod linoleum wystają szare resztki niemego, wyblakłego wczoraj. Robi się jaśniej i jaśniej. Świt nie ma z tym nic wspólnego.

fot. yanoshka

Dnieje, a mi śni się postrzępiony sen. Nie ma mnie, są obezwładniające miny - Twoje i innych. Z bytości w będziość nie ma eskapady. Tertium non datur. Ucisk i wieczne starania o niemożność. Nic nie jest swoje, nic nie jest dane. Pisze się na nowo niewiadome.
OdpowiedzUsuńTo jest, Lenka, całkiem dobry wiersz. Może by go jakoś tak zwersyfikować:
OdpowiedzUsuńDnieje i śni się postrzępiony sen.
Obezwładniające miny - twoje i innych.
Z bytości w będziość nie ma eskapady.
Tertium non datur. Ucisk i wieczne starania
o niemożność.
Nic nie jest swoje i nic nie jest dane.
Na nowo się pisze
niewiadome.
Tak sobie proponuję, ale mogę się oczywiście mijać z zamiarem. :*