Ten utwór nigdy nie był utworem przypadkowo pojawiającym się w którejś tam chwili mojego żywota. Zawsze, albo przypadkiem, albo intencjonalnie pojawiał się kiedy był potrzebny. Ostatnio kolejny raz tylko on, prosto jak lepa w ryj, potrafił oddać to, co się gdzieś tam we mnie wydarza. Wczoraj po raz piąty byłem na koncercie Komet/Partii i znowu był to jeden z najlepszych koncertów w moim upaćkanym koncertami żyćku. Nie wiem jak to się dzieje, ale klękając przed Lesławem i resztą poguję do "Warszawa i ja", podkładając pod Warszawę Poznań. A Wy, Panie, Panowie i Hermafrodyci możecie sobie podłożyć nawet Kędzierzyn-Koźle, Gostyń, Kwidzyń, Koziegłowy, Zieloną Górę lub Wałbrzych.
Partia/Komety "Warszawa i ja"
Tu na pewno nikt nas nie zna,
przedzieramy się przez deszcz
jak chemiczni bracia,
10 godzin w obcym mieście.
Mówisz,że jest późno
i obmyślasz szybko plan.
Potem kradniesz mi ubranie,
do Warszawy wracam sam.
Stoję na balkonie,
palę papierosa,
Warszawa i Ja
Stoję na balkonie,
palę papierosa.
Szkoda tylko, że to wszystko się kiedyś skończy.
I nie mam dokąd iść
I znowu tracę czas.
Nudne trzy tygodnie.
Mam w kieszeni szminkę
i w kieszeni piasek.
Teraz jest ktoś nowy
i jest ktoś inny przez jeden dzień.
Radiotaxi w stronę centrum.
Mam w kieszeni szminkę
i w kieszeni krew.
I nie ma dokąd iść i znowu tracę czas.
Nic już nie rozumiem. Mam w kieszeni szminkę i w kieszeni piasek.
Zapalam papierosa, oddycham światłem gwiazd.
Jutro rano nowa podróż, może ostatni raz.
Kiedyś w Polsce robiono za bezcen dobre klipy. Proszę sobie sprawdzić i kliknąć w poniższy link:) :
KOLEKCJONER
Od kiedy z miłości i głodu
babcia przyszyła kieszeń do jego prochowca,
na pół metra długaśną, coby się łatwiej kradło z megasamów,
oprócz konsumpcjonaliów zaczęły w niej bywać
piasek i szminki, wilgoć i paznokcie,
drewienka, ćmy, strzykawki, włosy
i ukochany kolekcjonerski zestaw –
Łyżka, Finka i Słoik.
Lato przyniosło chuć i możliwości.
Jednej czytał Burroughs'a - zasłaniała uszy,
druga nie chciała patrzeć, kiedy się obnażał,
trzecia dłonie złożyła na ustach,
kiedy rozkładał zestaw z drżeniem, spokojem, ulgą
powoli zbliżając finkę do jej oczodołów.
Czy kolekcjoner oczu nie pałętał się gdzieś, kiedyś u ciebie prozą? Źle pamiętam? Dobrze?
OdpowiedzUsuń(zapomniane przeze mnie, fajne, zawiadiackie, chłopszyskowe słowo "finka")
"Lato przyniosło chuć i możliwości" - delicja :)
OdpowiedzUsuńAle czy spokój nie przychodzi po drżeniu, spokój i drżenie jednocześnie nie wykluczają się? To budzi niepokój, nie może dać ulgi. Ulga i drżenie - owszem - mogą się zazębiać w przyjemności. Ulga i spokój - to siostry z jednej parafii. Ale ta trójca, z której nanizałeś ciąg, już zespoleniu przeczy. Mylę się? Przekonaj.
A Komety wysłały moje smutko-lęki na orbitę. I chwała im za to :)
Maga - Grzeszek przyjmuje kolekcjonera w płynie i stanie stałym albo i na odwrót - jest przez niego wchłaniany raz na jakiś czas. Może dlatego, że pomysł na opowiadanie nigdy tej formy nie przyjął, nie zdołał się z niej wybić jak muffinek w olbrzymią powieściowość. Pewnie będzie go jeszcze czasami nawiedzał. Czeka na każde kolejne narodziny, niecierpek.
Mówisz o kimś normalnym chyba, a to raczej psychopata jest, więc mu się wszystko merda.
OdpowiedzUsuń"A Komety wysłały moje smutko-lęki na orbitę". - naprawdę? Jakim cudem?:)
A Madze tak trafnie odpowiedziałaś, że ja się pod tym wszystkimi wystającymi częściami ciała podpisuję. :)
O tym "jakim cudem?" to jednak prywatnie porozmawiajmy. :)
OdpowiedzUsuń